IL 2 Sturmovik

0
412
Rate this post

IL 2 Sturmovik

Latamy nadzwyczaj często. Pomimo ataku na WTC i horrendalnym spadku liczby osób decydujących się na podróż samolotem, my nie mamy się czego obawiać. Wszyscy przecież latamy na symulatorach maszyn z czasów wojen światowych, współczesnych lub bliżej niezidentyfikowanych. Aż nader często musimy również latać do sklepu po chleb i mleko…

Wszyscy znamy symulatory latających wraków z czasów Pierwszej Wojny Światowej. Nie są nam obce współczesne F-16 czy F-22, lataliśmy na Migach, Eurofighterach, czy innych Boeingach. Za to latającego żelastwa z czasów 1939-1945 mamy jak na lekarstwo. Założę się, że częściej miałem okazję pilotować Fokkera czy Albatrosa niż Messerschmmitta. Ale to ma się zmienić, bo na radarze pojawia się IL 2 Sturmovik.

SZTURMOWO

Ubi Soft się postarał. Na moim biurku wylądowało pudełeczko z tytułowym samolotem na okładce. Jest to bardzo praktyczne opakowanie, a i zawartość strasznie cieszy. Mamy płytkę z demem oraz press pack na oddzielnym CD (na którym znajduje się o wiele więcej niż suchy tekst). Bardzo profesjonalne podejście ze strony Ubi Soft może być tylko wzorem do naśladowania dla innych wydawców.

Już z pudełka dowiadujemy się najważniejszych wiadomości o produkcie. Po raz pierwszy będziemy mieli okazję zasiąść za sterami tytułowej maszyny, zwanej „Latającym czołgiem” (za uzasadnienie tej nazwy najlepiej posłuży demo). Do dyspozycji jest też duża liczba samolotów niemieckich oraz amerykańskich, w sumie 31 maszyn. Pilotka zatrzęsie się, gdy dowie się o sześciu kampaniach, silnik przestanie pracować, gdy usłyszy o edytorze misji, a gracz musi porządnie trzymać drążek, kiedy przyjdzie mu zmierzyć się z innymi śmiałkami w Sieci. Wszystko pięknie, ale jak ta gra wygląda na żywo?

TAKEOFF

Już instalacja napawa optymizmem. W tle piękne screeny, z pojazdów ewakuują się ludzie, bo oto nadciąga morderczy szwadron. Dokładność grafiki poraża i przeraża jednocześnie. Zmuszony byłem grać na absolutnym minimum detali, do czego podszedłem ze zdziwieniem. Ale naprawdę tak jest – jeżeli chce się pograć płynnie, należy zmienić ustawienia detali i rozdzielczość albo biec do sklepu po nową kartę graficzną czy pamięć. Po uporaniu się z konfiguracją, czekam na ładowanie misji. A czekać też trzeba trochę, słuchając m.in. głupawej muzyczki. Ale co tam – pomyślałem – najważniejsza jest sama gra.

A gra prezentuje się świetnie. W demie mamy możliwość przejścia trzech misji. Jedną z nich jest atak tytułowym samolotem na bazę wroga. Podczas spokojnego przelotu do miejsca naszego przeznaczenia (przeznaczenie nieprzyjaciela kończyło się wraz z chwilą zrzucenia bomb) dołącza do nas wsparcie. Dziwną rzeczą jest to, że rodowici Rosjanie w owych maszynach mówią po… angielsku! Spodziewałem się czegoś więcej od Maddox Games, tym bardziej, że wielojęzyczny speech był wykorzystany już wielokrotnie. Dolatujemy na miejsce z dosyć wrogimi zamiarami. Strzelamy do stojących na pasie startowym samolotów, słyszymy kilka eksplozji wywołanych spuszczeniem paru bombek, ale widać, że wróg też lubi świętować, bo oto w podarku otwiera ogień. Całe lotnisko widać wyraźnie, unikając wrażych pocisków, mój strzelec zdążył nawet rozwalić ciężarówkę (a występowanie pojazdów w grze typowo lotniczej należy do rzadkości). Niestety, moja radość długo nie trwała, gdyż pilotowanie latającego czołgu nie należy do zadań łatwych. Po kilku lotach typu kamikaze choć w części opanowałem kierowanie tym potworem. Wielką radość sprawiło mi pojawienie się pięknego dymku po trafieniu we wrogą maszynę. Wygląda to po prostu ślicznie, ale wróg (jak to tchórze) wolał nie wdawać się w dalszą walkę i poleciał sobie w nieznanym kierunku. Moi kamraci poradzili sobie z resztą delikwentów i spokojnie wróciliśmy do bazy.

Taki sielankowy scenariusz jest prawdopodobny tylko po wielu (zwykle nieudanych) próbach oswojenia maszyny. Nie jest to zadanie proste, lecz gdy już nauczymy się pilotażu, gra nie ma sobie równych! Na każdym kroku czekają niespodzianki – czy to wróg na ogonie, czy nagły brak benzyny po celnym trafieniu przeciwnika. Już w wersji demo widać, że do pilotowania bombowca podejdziemy inaczej niż do myśliwca. A przynajmniej podejść musimy, jeżeli nie chcemy leżeć kilka metrów pod ziemią.

ASKING PERMISSION TO LAND

IL 2 Sturmovik zapowiada się świetnie. Pilotowanie maszyn z czasów II WŚ będzie z pewnością nowym wyzwaniem dla graczy, którym do tej pory symulator lotu kojarzył się z F-16, sidewinderami czy pasażerskim Boeingiem. Myślę, że Ubi Soft nas nie zawiedzie i zaserwuje porządną grę. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy – gdzie się podział polski P-37 Łoś?