Hateful Chris: Never Say Buy
Krzychu się wnerwił. No bo jak tu się nie wkurzyć?! Korporacja International Infotainment, po odmownym rozpatrzeniu przez Krzycha propozycji pracy u nich (w Polsce żaden bezrobotny by nie odmówił), stworzyła Dreadful Danę, maszynę do sprzedawania, wykorzystującą ludzi! Jej zdjęcia są na każdym billboardzie w mieście! Nie, tego Krzychu już nie wytrzymał! Zabrał z domu stare grabie i ruszył na miasto. A jesień była piękna tego roku…
PRECZ Z KOMERCJĄ!
Krzychu to nie byle jaki gość. Krzychu to chłop z zasadami. Jeżeli ma gdzieś komerchę, pierniczoną firmę i wymienionego robota, to pora coś zrobić. A przy okazji można skończyć raz na zawsze z kolorowymi pisemkami dla nastolatek, kolejnymi edycjami Big Brother czy rozreklamowanymi boysbandami. Dusza Krzycha już nie mogła tak dalej! Musiał z tym skończyć!
Hateful Chris: Never Say Buy to gra… no właśnie, jaka? Wkurzony dzieciak z czaszką zamiast łba wyrusza na ulice, aby stoczyć nierówną walkę z każdym, kto stanie mu na drodze. Jak to nazwać? WTC II? Krwawą zręcznościówką? Narzędziem szatana (to dla fanatyków religijnych)? Na pewno wiem, że gra jest przeznaczona dla osób powyżej 18-tego roku życia i jeżeli ktoś ma latek mniej, proszę o zajęcie się teletubisiami albo pokemonami.
Program najbardziej przypomina mi pisane pod Flashem gierki. Ale bajkowe kolory to zmyłka! Przejmujemy kontrolę nad Krzychem (widzimy go z boku) i mamy prosty cel – zabijać, zabijać i jeszcze raz zabijać. Idzie jakiś dres? Jebnij łosia bejsbolem. Idzie staruszka? Może od grabi poprawi się jej fryzura. Widzisz biznesmena? Za dużo się napracował w życiu, niech odpocznie na wieki. Spytacie się, co ma ta masakra wspólnego z celem Krzycha – zniszczeniem Dany? To pytajcie się twórców, ja sam nie wiem. Za zdobytą kasę kupujemy lepsze zabawki (jest ich ok. 30) i znów ślemy na wieczny odpoczynek wrogów (tychże też spotkamy koło 30). Będzie też – zamiast fabuły – komiks, opisujący przygody Krzycha. Twórcy zapowiadają wielkie i urozmaicone poziomy, sekrety, tajemne przejścia itd. Ciekawostką są różne drogi do finałowej potyczki, co spowoduje, że w grę będziemy mogli grać po kilka razy. Niestety, chciałem sprawdzić to wszystko na własnej skórze i odpalić demko. Żałuję…
PRECZ Z KRZYCHEM!
W demie mamy do dyspozycje dwie lokacje (a właściwie – ulice) oraz sklepik z grabiami, piłami tarczowymi i innymi cudeńkami, które każdy szanujący się mężczyzna w domu posiadać powinien. Krzych oczywiście nie ma zamiaru używać ich do prac remontowo-budowlanych. Prosty interfejs pozwala wybrać broń i…koniec. Nie ma co robić, gdzie pójść, trzeba zacząć zabijać pomyślałem. A słowo ciałem się stało… Jednak wkrótce okazało się, że przechodnie nie są ani bezbronni, ani litościwi. Zabijali mnie od razu. Jednak wkrótce odkryłem, że aby odnieść sukces, trzeba wykazać się samą bezlitosną przemocą. Stan naszego zdrowia przedstawia ilość krwi w kości na ekranie, a morda Krzycha poniżej ilustruje, ile brakuje mu do stanu maksymalnego wkurzenia – berserk (kiedy jego gęba przybiera postać potwora). Im bardziej się chłopak umorusa w napoju wampirów, tym bliżej do tego – jakże przydatnego – trybu. Wtedy Krzycho szaleje: staje się wielkim potworem, który zabija kilkanaście przechodniów maczetą, doprowadza do wybuchu TNT, tudzież bawi się – znaną choćby z Dooma – piłą mechaniczną. Pośród zwłok znajduje uzupełnienie swojej energii i kasę. Sęk w tym, że zaraz po trybie berserk, Krzychu jest upaprany we krwi, co należy jak najszybciej wykorzystać do następnego trybu berserk (czyt. znów z uporem maniaka zabijać ludzi). Takim oto sposobem zdobyłem sporo kasy i mogłem zafundować sobie shotguna. Sęk w tym, że to właściwie koniec możliwości dema. Tak jest, z shotgunem byłem niepokonany, ale i tak nie mogłem posunąć się dalej… Jeżeli tak sprawa będzie wyglądała w pełnej wersji, to ja dziękuję.
PRECZ Z SIR RAZIELEM!
Wiem, może znajdą się entuzjaści owej gry. Ja sądzę, że już Postal prezentuje się ciekawiej. O niebo lepsza grafika, mocny klimat, można naprawdę poczuć się jak świr. Ale sceny dobijania w Hateful Chris też występują… A gra na pierwszy rzut oka cieszy kolorową grafiką i może – właśnie w przeciwieństwa do Postala czy Carmageddon – przyciągnąć uwagę dzieci. I sądzę, że nie tylko dzieci nie powinny grać w tą grę… i to już nawet pomijając brutalność. Ona po prostu nie jest tego warta.